czwartek, 10 września 2015

Wpuścicie nas do Unii?

Pobudka o 6.40 nie wprawiła nas w dobry nastrój, ale założyliśmy że po 8 będziemy na stacji tankować Trampki. Udało się, wyjechaliśmy z Mostaru jadąc główną drogą łączącą miasto z Sarajewem. Wąwozy, doliny, turkusowe rzeki i VW Golfy II przyzwyczaiły nas do swojej obecności. Przez cały wyjazd mamy to szczęście, że nie spadła na nas ani kropla deszczu. Dobrze, bo przeciwdeszczówki z podręcznego kufra wywędrowały na dno worków, mamy nadzieję że tam pozostaną. Wzbijaliśmy się na pasma górskie i mimo membran wpiętych w kurtki, długich rękawów nieźle nas przymroziło. Termometry w Ski Center, przez który jechaliśmy pokazały 7*C. Na szczęście zaraz dolina i było cieplej, ale profilaktycznie założyliśmy więcej ciuchów na dalszą drogę. 550km, które dziś było w planie szło przez Bośnie, Chorwacje, Węgry więc się nie nudziliśmy. Przejeżdżając przez pierwszą granicę mieliśmy trochę obawy, czy nie będą się czepiać zmiany nazwiska, ale kontrola odbyła się klasycznie, a nawet szybciej, bo po spojrzeniu w narodowość machnęli ręką, że droga wolna. Dobrze, byliśmy już jedną nogą w domu. Mijana część Chorwacji zupełnie nie przypomina tej z wybrzeża Adriatyku, zielone drzewa, kukurydza, kapusta na polach i wioski przypominały Czechy albo nawet Polskę. Po zaledwie 100km minęliśmy tablice Hungary, co zwiastuje nadrabianie czasu. Wszystkie drogi proste, szybkie, pośród przejrzałych słoneczników, przez miasta typu Tabsony czy ehem... Kutas. Na horyzoncie pojawił się Balaton niczym odległe morze. Licząc na trwający sezon i zaznanie nico odpustowego nadmorskiego klimatu, konsumpcję smażonej rybki.. trochę się zawiedliśmy. Cisza i spokój, liście na deptakach, wszystko pozamykane niczym w październiku nad polskim morzem. Nasz ośrodek świecił pustkami i byliśmy w nim jedynymi gośćmi. Dostaliśmy pokój w drewnianym domku plus śniadanie na stołówce. Niestety słońce zaszło na tyle szybko, że nie zdążyliśmy zobaczyć balatońskiej plaży i do oglądania pozostała nam węgierska telewizja z najgorzej brzmiącym językiem świata egesz szeged laszlo tegesz szmeges. Rano śniadanie po 8, wiec będziemy mieć czas żeby zerknąć na wodę.

Dystans: 550km (Mostar-Balatonlelle)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz