sobota, 5 września 2015

Sobotni plażing

Sen przy coverach AC/DC, Zeppelinów czy Iron Maiden nie należał do męczących, spało się wyśmienicie. Dzień zapowiadał się pochmurnie i deszczowo, dlatego by uniknąć opadów i zaznać nieco wypoczynku zostaliśmy jeszcze jeden dzień na kempingu w Ulcinj. Wyspani wybraliśmy się motocyklami na zakupy, jakie miłe to doznanie jechać w krótkich gaciach i tshirtach bez obciążenia, zupełnie inny komfort po setkach km w grubych galotach. Po kanapkach i pożegnaniu się z sąsiadami z Lublina poszliśmy nad morze. Velka Plaza to największa piaszczysta plaża na bałkańskim wybrzeżu, kolor piasku może i nie dorównuje temu znad Bałtyku, woda jest zmącona, ale temperatura jest idealna do kąpieli. Termometru w nogach nie mamy, ale powyżej 25'C było grubo. Leżąc tak na leżaczkach pod parasolem oglądaliśmy przygotowania do ślubu, który miał się odbyć pośród opalających się turystów. Ozdobiono wiatę ślubną, położono deski by Panie w obcasach się nie zapadły. O 15.30 na plaże wpadli goście, druhny i państwo młodzi - Dasza i Fabian. Urzędniczka wymieniła dane zakochanych, usłyszała podwójne DA, posypał się ryż, polał szampan i goście zawinęli się na przyjęcie weselne do knajpy położonej 10m od naszego namiotu. Niewypity szampan trafił w ręce plażowiczów, w tym naszych, i tym sposobem wypiliśmy za zdrowie młodych, niech im życie pięknie płynie. Wkoło kempingu i po okolicznych ulicach cały weekend jeżdżą szaleni skuterowcy, chłopaki na scigaczach, (dziewczyny zresztą też), czy rodzynki na cafe racerach, chopperach. Siedząc chwile przy ulicy przyglądaliśmy się egzemplarzom, strojom i sposobom jazdy ciesząc się jak dzieci. Najciekawszym przypadkiem był chłopak prowadzący skuter i przyklejający plastry na rozwalonej stopie trzymając ją na kierownicy. Szacunek za koordynację i podzielność uwagi. Byli też tacy jadący skuterem na kole, widok niecodzienny. Przeszliśmy się na miejsce zlotu pooglądać z bliska maszyny. Większość przyjechała z okolicznych miejscowości, próbowała zabłysnąć amerykańskimi tablicami nabytymi po stacjonujących tu wojskowych. Było trochę motocykli z Kosowa, Albanii, Serbii, z Europy centralnej nikt się nie pofatygował, no może poza nami. Nic specjalnego się nie działo poza grillowaną kiełbasą i rozlewanym piwem, więc zawrociliśmy do naszego namiotu słuchać czarnogórskich weselnych przebojów. Co ciekawe rozpoznajemy pośród nich kawałki Krzysztofa Krawczyka :-) Leżąc w namiocie zalewamy się potem, bo wilgotność powietrza sięga z 80%, a temperatura wciąż pod 30. Na szczęście jutro w Durmitorze przewidują 15, nie możemy się doczekać. Tymczasem morze oszalało, fale ukradły leżaki.. mamy nadzieję że przetrwamy do jutra! W razie czego uciekamy do terenowego kampera sąsiadów z Niemiec, oni są gotowi na każdą okoliczność.

Dystans: 10km












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz