piątek, 4 września 2015

Bye Bye Albanio

Spaliśmy 10godzin, przy takim górskim, rześkim powietrzu nic dziwnego. Wybraliśmy się na spacer, zobaczyć jak wygląda wioska. Życie tu płynie spokojnie, bez bieganiny, korków, pędu za pieniądzem. Daje to do myślenia, jak duży jest kontrast między naszym życiem, a tym jak żyją tu ludzie. Po spakowaniu ruszyliśmy do góry na przełęcz. Agata pełna obaw i strachu w oczach dała radę. Jazda na stojąco prawie 20km dała w kość, ale widoki na szczytach i satysfakcja zdobycia Theth wynagradza wszystkie niedogodność. Cała trasa poszła sprawnie, dojechaliśmy do Szkodry skąd już tylko 30km do granicy z Czarnogórą. W mieście szczyt komunikacyjny, czyli każdy jedzie jak chce, gdzie chce, zatrzymuje się bez kierunków na środku drogi żeby pogadać, ludzie, rowerzyści, skutery wszyscy ładują się na ronda, nie bacząc na jakiekolwiek przepisy. Znak ustąp pierwszeństwa, STOP nie obowiązują. Szybko się przystosowaliśmy, wyprzedzanie na trzeciego, objeżdżanie z prawej, czy wjazd na rondo mimo znaków zatrzymania weszło nam w krew. Tak się tu po prostu robi. Przed granicą wydaliśmy na stacji ostatnie Leki na lody i picie, znów czując się jak w zoo zwracając uwagę pracowników stacji. Kobieta jest tu zdegradowana do pozycji domowej sprzątaczki i kucharki, nie uczestniczy w życiu rozrywkowym. Niepokorna blondynka na motocyklu to jakiś wybryk, chwilami można było wyczuć napięcie w oczach obserwatorów. Uciekliśmy w stronę granicy spotykając kolejnych 5 enduro motocyklistów z Czech. Po sprawdzeniu Zielonych kart i próby wymówienia ze śmichem naszych imion celnik pozwolił wyjechać ze Shqipërii . Czarnogóra przywitała nas gładką, płynna drogą, porządkiem na poboczach, kwiatami i dużym ruchem. Widać różnicę, że to bogatszy kraj. Zajechaliśmy na kemping leżący na Velkiej Plaży, który odwiedziliśmy 3lata temu autem. Na wstępie, mimo że jest po sezonie skasowali nas za namiot 20€, dużo. Okazało się, że na sąsiednim kempie jest zlot motocykli i można spać za free, pojechaliśmy więc zobaczyć jak to wygląda, ale ustawiona scena, głośne próby i ilość browarów zwiastowały nieprzespaną noc. Trudno, zapłaciliśmy za spanie kasę i wzięliśmy się za rozbijanie namiotu. Na nieszczęście na całej plaży padł prąd i odpalili agregat znajdujący się 10m od naszej miejscówki, tłocząc spaliny wprost do wnętrza. Po chwili zostaliśmy zaatakowani z góry przez tysiące wróbli, które spały właśnie nad nami. Sen snem, ale srających niczym deszcz na motocykle, ubrania i namiot ptaków nie lubimy, dlatego musieliśmy zmienić miejsce. Zmęczeni, źli wzięliśmy prysznic i poszliśmy na obiad. 80zl za warzywa i frytki to sporo nawet jak na europejski portfel. Nie wiem, czy przyzwyczailiśmy się do cen i bezinteresownej troski w Albanii, czy włączyło nam się zmęczenie, ale Czarnogóra jakoś mniej podoba nam się jak kiedyś. Uciekamy stąd na północ w góry Durmitoru i do Bośni. A póki co, leżąc w namiocie słuchamy rockowych hitów i ryku silników z odległej o 5km plaży.

Dystans: 120km (Theth-Ulcinj)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz