środa, 2 września 2015

Albanian 'highway'

Z 'nowymi dziadkami' umówiliśmy się na śniadanie o 10:00. Na stół wjechało tradycyjnie dużo warzyw, jaja sadzone, herbata zaparzana z lokalnie rosnących górskich krzaczków i zimny mus z melona i brzoskwini. Szaleństwo! Musieliśmy wciągnąć wszystko żeby nie było, że nam nie smakuje a jako, że Agata od jajek stroni zjadłem 4 sadzone z podwójnym żółtkiem każde. Będzie moc. Na drogę jeszcze kilka racuchów z przesłodkim syropem winogronowym do kufra, całusy, wspólne zdjęcie i w drogę. Dzień zapowiadał się mocno autostradowo choć autostrada w Albanii ma nieco inny wymiar. Brak pasa awaryjnego jest tutaj normą ale takie rzeczy i w kraju nad Wisłą znaleźć można, natomiast tylko tu spotkaliśmy ronda na autostradzie, stragany z warzywami przy prawym pasie, lokalesów łapiących stopa, jadących rowerem pod prąd, czy pasące się kozy po 'tej' stronie barierki. Mimo tego kilometry leciały szybko, a wiatr chłodził zdecydowanie lepiej niż na nadmorskich serpentynach. Odcinek z okolic Rrëshen do Kükes to zdecydowanie najciekawsza autostrada jaką jechaliśmy ever. Non stop winkle z prawego na lewy i odwrotnie, a wszystko przy prędkościach godnych dróg szybkiego ruchu i to po nawierzchni jakości europejskiej. Ręce bolały od wciskania się w drogę. Do tego droga wciąż opadała na dół i wynosiła się do góry a dookoła szczyty po 2500m n.p.m. Czysty Hedonizm. Trafiliśmy też na (jak podejrzewamy) jedyny tunel w kraju. 5,6km wykute w skałach, do tego światełka, kamery, wentylacja, komunikaty SLOW DOWN i ten chłód.. Nic nie odbiegalo od standardów niemieckich. Po dotarciu do Kükes zatrzymaliśmy się w uwaga: Hotelu *** za 11€/osobę ze śniadaniem. Po problemach z odnalezieniem rezerwacji i zwiedzeniu tego postkomunistycznego gmachu poszliśmy do miasta poszukać jedzenia. Miasto to nie za duże i nieco zatrzymane w czasie. Świadczą o tym m.in. działające tu całodobowo kafejki internetowe. Od razu więc staliśmy się lokalną atrakcją a w zasadzie to Agata nią była bo ja czorny z brodą wyglądam jak bym mieszkał tu od zawsze ale blondynka z rysunkami na rękach? Wtf? Do pokoju wracamy na zimne piwerko wprost ze specjalnie skonstruowanej przez nas lodówki. Jutro Theth. Bez wizyty w Theth nie wyjeżdża się z Albanii. Wskazania wg Hołka na jutro: 222km 10h 22min. Ale co on tam wie, w końcu przeszedł już na emeryturę. Będzie kręto i nieautostradowo.

Dystans: 255km (Berat-Kukes)









1 komentarz:

  1. System z butelką mnie urzekł :D
    Szerokości i czekam na kolejne relacje! :)

    OdpowiedzUsuń