piątek, 28 sierpnia 2015

Srbija gorąca

Droga do granicy serbskiej poszła szybko i gładko. Celnicy zatrzymali większość wjeżdżających do kraju Serbów wyciągając im z auta zapasy proszków, owoce, warzywa, miody.. Wyglądało to jakby pod wiatami celnymi rozstawił się bazar. Pani w budce węgierskiej poprosiła o zdjęcie kasków i uśmiechnęła się dalej na drogę. Celnik serbski wyglądał bardziej srogo, sprawdził paszporty w czytniku, spytał dokąd jedziemy i puścił dalej. My do Belgradu! Nie zdradzaliśmy że naszym celem jest Albania, tu każdy każdego nie lubi, więc trzeba uważać co się mówi. Na stacji mieliśmy rozterki, śpimy w stolicy czy lecimy dalej. Godzina młoda, wiec może dojedziemy na południe ile się da. Nawigacja poprowadziła nas autostradą... przez centrum Belgradu, w godzinach szczytu! Utknęliśmy w morzu rozgrzanych samochodów, wszystko stało. Słońce paliło od góry, asfalt pożerał od dołu, temperatura powietrza sięgała 40stopni, a między nogami gotowały się Trampki. Jakoś udało się przedzierać między autami podziwiając na szybko piękno miasta. Byliśmy tu 3 lata temu na wycieczce samochodem, stolica robi wrażenie - nowoczesne drapacze, piękny stadion, chaos i dużo starych budynków. Na obrzeżach wzgórza obrośnięte małymi domkami w ceglanym kolorze, super ze architekt (albo tradycja) nie pozwala na budowanie domów innych niż z czerwonym dachem, nadaje to charakter i ład. Udało się wyjechać z miasta, pędzimy na południe, słońce świeci w lusterka, jest sucho, a wjeżdżając w lesiste tereny czujemy upragniony chłód. Nasze ciała i głowy się zagotowały, byliśmy bliscy omdlenia, marzeniem było zdjęcie ciuchów. Rozglądamy się za noclegiem, a tu same przydrożne hotele. Jest jakiś motel, skręcamy. Na miejscu domki z pokojami. Możemy wziąć 3 osobowy w cenie dwójki. Za jedyne 40euro :-( Włączyliśmy transmisję danych w telefonie szukając jakiegoś kempingu nieopodal... "PiPik" sms z Play'a: "Wykorzystano limit 251zl pobierania danych" Coooo?? 100kb kosztuje 3,6zl. Czyli pobranie jakiegoś zdjęcia to 50zl, chyba na głowę upadli!! Wyłączamy transmisje, do końca wyjazdu nie będzie nas kusiło żeby cokolwiek sprawdzać, internet - tylko WiFi. Dobra, nie ma czasu szukać dalej, chcemy wskoczyć pod prysznic i iść spać. Bierzemy extra pokój za 40 Ojro. Rozglądając się wszędzie widzimy turecki język - kanały w Tv, menu w restauracji, dookoła sami Turcy śpiący nawet na trawniku. Dziwnie się czujemy niczym mniejszość w muzułmańskim kraju. Motocykle na szczęście pod kamera, wiec jesteśmy spokojni. Szybki prysznic, bierzemy się za gotowanie klusek. Upragniony obiad, którego nie było kiedy zjeść. Nie zwracamy uwagi nawet na standard pokoju, w gorszych miejscach się spało. Zerknięcie jeszcze w Tv, co tam mają.. Hmm walki wielbłądów, tureckie MTV z panią w rogu tłumaczącą na migowy tekst miłosnej piosenki! Szybko odpłynęliśmy. Jutro lecimy na Skopje.

Dystans: 460km (Cegled-Milosevo)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz