Pobudka o 9, po źle przespanej nocy nie słyszeliśmy budzików. Szybkie śniadanie, mocowanie kuferków, odwiezienie zwierzaków, pożegnanie z rodzicami i lecimy. Spojrzenie na zegarek.. Ups jest 14.00.. A plan był taki, że zajedziemy na Słowację..nierealne. W Bielsku umówiliśmy się w sklepie motocyklowym na przymiarkę kasku dla Agaty. Droga do Częstochowy wietrzna, w mieście ciasno jak cholera, ale to co spotkało nas w Katowicach to przeszło wszelkie oczekiwania.. 10km korka z powodu wypadku na A4 i zamknięcia zjazdów na autostrada. Pozostała jazda na jedynce między samochodami, motocykle niemal się zagotowały jak mijane Matizy i Astry. Ale jedno w tym wszystkim zaskoczyło - mega uprzejmość kierowców robiących miejsce dla nas - przeciskających się cwaniaków :-) kciuki do góry, machanie przez szyby! Wow! Czy to Polska kraj frustratów drogowych?! Jednak jest w nas trochę sympatii i chęć pomocy. Niestety korek wydłużył naszą podróż i w Bielsku-Białej Pan został dla nas po pracy, ale dzięki temu kupiliśmy nowy biały kask LSa. Po 300km dotarliśmy do Przybędzy kolo Żywca, gdzie dzięki uprzejmości Marcina vel. Lipy mamy ciepły kąt do spania. Trampki wymieniają wrażenia w garażu, spędzają pierwsza wspólna noc na wyjeździe. Jutrzejszy dzień zapowiada się mocno deszczowo i na Słowacji i na Węgrzech.. Wizja moknięcia, suszenia ciuchów na kempingu działa na nas odpychająco. Jeśli rano w prognozie nic się nie zmieni, zostajemy tu jeszcze jedna noc. Nic nas nie goni, urlop mamy przecie! A co! :-D
Dystans: 270km (Sieradz-Przybędza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz