No i masz ci los.. Nic tak nie krzyżuje planów jak kot ze sraczka, którego właśnie trzeba odstawić do rodziców. Wczoraj szybka wizyta u weterynarza aplikacja leków i może jutro już będzie dobrze. Rozumiem że my się stresujemy, ale najwidoczniej kot odczuwa to samo z niestety płynnym efektem :-) uff dobrze ze drugi trzyma formę! Kot to jednak nic.. W piątek odwiedziliśmy NFZ po europejską kartę leczenia i okazało że się ktoś taki jak Agata nie widnieje w bazie MSZ pod starym nazwiskiem. Taki psikus! W tej chwili grunt się zawalił, bo nie mamy ani paszportu, ani dowodu osobistego na nowe nazwisko. Biegiem do urzędu po akt małżeństwa, może to coś da.. Złość i obawy co będzie na granicach nie dają nam spokoju, co jeśli nie wypuszczą nas z Unii, albo gorzej - nie wpuszczą. Jedziemy więc na pałe, nie ma innej opcji. Jak pojawią się problemy pojedziemy na inne przejście, albo zmienimy plan. Włochy, Rumunia też są świetną opcją na podróż Transalpową.
Parę dni temu kupiliśmy nowy kask dla Agaty, piękny biały Shark z otwierana szczęką, blendą przeciwsłoneczna. Kask pasuje jak ulał. Do wczoraj. Zabraliśmy się za montowanie interkomu, okazało się że słuchawki tak uwierają w głowę, że da się wytrzymać w nim 10min najlepiej bez otwierania paszczy w celu komunikacji. Załamka. Jutro będziemy na gwałt szukać nowego, a jak nic nie znajdziemy to Agata pojedzie w starym.
Ciuchy pakujemy, mape przeglądamy, narzędzia skompletowane, części zapasowe odłożone do kufra. Motki przygotowane na zicher! Jeszcze nocka i w drogę, jutro kimanko na Słowacji. Ulala!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz